Zaloguj się
Jesteś nowy na OX.PL?
Zaloguj się
Jesteś nowy na OX.PL?

Konkurs! „Dobra Pani w złym świecie” do wygrania

Najnowsza książka Jonasza Milewskiego o hrabinie z Kończyc Wielkich Gabrieli von Thun und Hohenstein do wygrania w konkursie. Prócz tego rozmowa, z której dowiecie się m.in. za co autor ceni hrabinę, jakie cienie kładły się na życiu Gabrieli a także jak długo powstawała książka.

14 czerwca w Kończycach Wielkich odbyła się premiera książki Jonasza Milewskiego „Dobra Pani w złym świecie” – opowieści o życiu hrabinie Gabrieli von Thun und Hohenstein, która związała się z historią Śląska Cieszyńskiego i znana była (i jest?) przez swoją dobroczynność mieszkańcom Ziemi Cieszyńskiej jako „Dobra Pani”. [O premierze TUTAJ ]

Jonasz Milewski (ur. 1992) to autor „stela”, konkretnie z Jaworzynki w Gminie Istebna. Pasjonują go lokalne historie. Z wykształcenia  jest dziennikarzem, choć pracuje jako PR & Marketing Manager. Debiutował w 2020 roku książką „Historia Rodzin Latzel i Mojeścik. Końcem 2022 roku wydał w założonym przez siebie Wydawnictwie Letzel książkę „Nonkonformista”, której akcja dzieje się na Śląsku Austriackim początkiem XX wieku. [Pisaliśmy: Niepokorny wójt z Istebnej ]. Na co dzień mieszka w Warszawie, choć jego sentyment do Śląska Cieszyńskiego nie zgasł, czego efektem są m.in. opowiadanie o Rodzinie Springut - ostatnich Żydach w Istebnej [Pisaliśmy Tragiczna historia nagrodzona ] czy właśnie najnowsza powieść o „Dobrej Pani” z Kończyc Wielkich.

Rozmawiamy z nim dzisiaj o jego najnowszej powieści.

Natasza Gorzołka: – Co sprawiło, że zainteresowałeś się historią hrabiny Gabrieli von Thun und Hohenstein? Czy pamiętasz, w jakich okolicznościach pierwszy raz o niej usłyszałeś?

Jonasz Milewski: - To był zupełny przypadek. Pewnego dnia, popijając kawę w Ustroniu, wpadłem na pomysł, aby odwiedzić jakieś miejsce w naszym regionie, którego dotąd nie znałem. Zacząłem przeglądać mapy i natrafiłem na winnicę w Kończycach Wielkich. Pomyślałem, że to świetny cel na krótką wycieczkę. Na miejscu okazało się, że oprócz winnicy znajduje się tam także okazały pałac. Moja dociekliwa natura nie pozwoliła mi przejść obojętnie obok historii tego miejsca. Trafiłem na tablicę, z której dowiedziałem się o hrabinie Gabriele. Tak rozpoczęło się moje pierwsze „spotkanie” z nią.

NG – Jakie materiały archiwalne i wspomnienia mieszkańców najbardziej pomogły w rekonstruowaniu biografii hrabiny? Czy miałeś dostęp do rodzinnych archiwów? Jak przygotowałeś się do pisania o hrabinie? Spotkałeś potomków hrabiny?

JM: - Zbieranie materiałów to jedno z przyjemniejszych zajęć, ale najcenniejsze okazały się rozmowy z ludźmi. Ten błysk w oku, wzruszenie, łzy – wszystko towarzyszyło wspomnieniom dawnych czasów. To niezwykłe doświadczenie! Dzięki temu mogłem krok po kroku odtwarzać życie Gabriele. Czułem się tak, jakbym nawiązywał przyjaźń – poznając jej osobowość, charakter i przyzwyczajenia.

Poszukiwanie faktów z jej życia wymagało żmudnej pracy, polegającej na lekturze setek materiałów zachowanych w archiwach w Cieszynie, Katowicach, Krakowie, Wiedniu, Bratysławie i Pradze. Przeczytałem dziesiątki artykułów prasowych z „Gwiazdki Cieszyńskiej”, „Dziennika Cieszyńskiego”, „Silesii”, „Wiener Salonblatt” i innych gazet. Wszystkie informacje starannie notowałem, łączyłem fakty, dodawałem wspomnienia osób, które znały hrabinę, a także analizowałem dostępne publikacje naukowe o niej i jej rodzinie (m.in. o siostrze, księżnej Fanny Starhemberg). Wielką pomocą okazała się korespondencja między doktorem Edmundem Dalskim a Ferdinandem Thun-Hohensteinem, synem hrabiny.

Niezbędna była również weryfikacja niektórych informacji, gdyż często pojawiały się rozbieżności. Przykładem jest miejsce śmierci Gabriele. Według większości źródeł miała odejść w domu Boromeuszek, które opiekowały się nią pod koniec życia. Jednak rozmowy z siostrami Dalskimi skłoniły mnie do dalszych poszukiwań. Pamiętały one bowiem, że hrabina zmarła w swoim mieszkaniu przy ówczesnej ulicy 1 Maja 6 w Cieszynie. Informację tę udało się potwierdzić w Urzędzie Stanu Cywilnego – Gabriele mieszkała tam do końca życia i zmarła 17 października 1957 roku. Dodatkowym dowodem jest korespondencja z jej synem. Nie oznacza to jednak, że Boromeuszki nie roztaczały nad nią opieki – najprawdopodobniej wspierały ją w jej własnym domu.

Jeśli chodzi o spotkania z potomkami hrabiny, niestety nie było to możliwe – nikt z jej bezpośrednich spadkobierców już nie żyje. Gabriele miała dwie córki, dwóch synów, troje wnucząt i troje prawnucząt, lecz wszyscy oni zmarli bezpotomnie. Istnieje jednak przypuszczenie, że jej syn Erwein miał nieślubne dziecko w okolicach Pragi. Córka tego mężczyzny żyje do dziś i tworzy pod pseudonimem artystycznym „Miriam Thun-Hohenstein”. Przeczytałem jej publikacje i miałem z nią kontakt podczas pracy nad książką. Z oczywistych względów nie sposób jednak w stu procentach potwierdzić, czy rzeczywiście jest potomkinią hrabiny.

NG - Jak długo książka powstawała?

JM: - Najdłużej trwało zbieranie materiałów, ponieważ wymagało to szperania, czytania, analizowania i wielu podróży. Samo pisanie poszło mi już znacznie szybciej, ponieważ szczerze sprawiało mi to ogromną radość. Cały proces od „spotkania” Gabriele do premiery książki trwał równo rok.

NG: – Który fragment życia Gabrieli – czy to jej dobroczynność, powojenne lata w Cieszynie, czy inna historia – poruszyły Cię najbardziej? Na które najbardziej kładłeś nacisk w książce?

JM: - Poznawanie hrabiny zaczynałem od zera. Choć pochodzę ze Śląska Cieszyńskiego i moi przodkowie żyli tu od setek lat, nigdy wcześniej nie słyszałem o istnieniu Gabriele von Thun und Hohenstein. Dlatego praca nad powieścią była dla mnie jak spotkanie z nowym człowiekiem. Jej życie okazało się przepełnione dobroczynnością. Nie bez powodu zapamiętano ją jako „Dobrą Panią”.

Każdy szlachetny czyn zasługuje na uznanie i nie można umniejszać wartości działań żadnego człowieka, który zrobił coś pożytecznego dla innych. Zastanawiałem się jednak, co stało za tymi czynami. Co sprawiało, że Gabriele działała tak, a nie inaczej? Odkryłem, że naprawdę wierzyła w dobroć. Była to postawa szczera, naturalna, pozbawiona udawania. Kierowała się w życiu ideałami i pozostała im wierna.

Choć posiadała ogromny majątek, wpływy i wysoką pozycję społeczną, na pierwszym miejscu stawiała wartości duchowe – i mam tu na myśli duchowość prawdziwą, a nie rytualną. Był to szacunek wobec drugiego człowieka, otwartość na różnice, akceptacja odmienności. Najpierw widziała człowieka, a dopiero później jego język, zawód, wyznanie czy poglądy.

Właśnie dlatego w książce położyłem nacisk na jej osobowość i źródła, z których ona wyrastała. To historia o kobiecie, która darzyła szacunkiem życie.

NG – Jak balansowałeś między faktami historycznymi a literacką opowieścią? Co było trudniejsze – odtworzenie realiów epoki czy stworzenie emocjonalnego portretu bohaterki?

JM: - Gabriele żyła w czterech zupełnie różnych „odsłonach” świata, choć przez cały czas mieszkała w tej samej lokalizacji. Jej historia zaczyna się na Śląsku Austriackim w monarchii Austro-Węgierskiej, następnie obejmuje okres II Rzeczypospolitej i Autonomicznego Województwa Śląskiego, później czas III Rzeszy Niemieckiej, a kończy się w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej – najpierw w województwie katowickim, a w latach 1953–1956 w stalinogrodzkim, bo tak wówczas oficjalnie nazywano nasz region.

Realia każdej z tych epok były drastycznie różne. Niezmienne pozostawały jednak wartości, którymi kierowała się hrabina. W mojej pracy starałem się odtworzyć codzienność mieszkańców tamtych czasów – dlatego pojawiają się szczegóły dotyczące ówczesnego nazewnictwa, jedzenia, samorządu czy ludzi, którzy faktycznie wtedy żyli.

Głównym celem było jednak ukazanie samej Gabriele i podkreślenie tego, za co wszyscy możemy być jej wdzięczni.

NG: – Narracja o hrabinie pokazuje Śląsk Cieszyński jako miejsce przenikania kultur. Czy chciałeś, aby ten wątek bardziej wybrzmiał?

JM: - To jest mój konik. Nasz region jest naprawdę fascynujący, a jego historia niezwykle różnorodna. Próby tworzenia z tak złożonego miejsca monolitu ani nie mają większego sensu, ani nie są zgodne z prawdą. Miasta i wioski budowali konkretni ludzie – ci, którzy przez wieki tutaj żyli i pracowali.

Na Śląsku Cieszyńskim spotykali się ludzie szlachetni, ale i tacy, którzy nie zasługiwali na szacunek. Jedni mieli dobry wpływ na innych, inni wręcz przeciwnie. Jedni zapisali się w historii, a o innych dziś już nikt nie pamięta. Ale wszyscy istnieli. Różne języki, dialekty, religie, zdolności, upodobania, wrażliwość czy poglądy – to wszystko było obecne wśród mieszkańców tego regionu.

Dlatego w mojej pracy staram się przypominać o tej naturalnej różnorodności. Na przestrzeni lat podejmowano bowiem różne próby wymazywania bogatej historii Śląska Cieszyńskiego. Wciąż są też osoby, które czują więź z jedną konkretną tradycją i w swojej twórczości czy badaniach skupiają się tylko na niej. I oczywiście mają do tego pełne prawo – najczęściej pisze się o tym, co nas ciekawi albo do czego czujemy sentyment.

Ja również mam sentyment do naszego regionu i staram się pisać o nim jak najwierniej. A faktem niezaprzeczalnym jest to, że jego historia była różnorodna.

NG: – Pamięć o Gabrieli trwała w lokalnych przekazach ustnych. Jak reagują dziś mieszkańcy na przypominanie tej postaci? Czy to już ważna część lokalnej pamięci historycznej?

JM: - Podczas premiery książki, która odbyła się 14 czerwca w Kończycach Wielkich, spotkałem wiele osób w jakiś sposób związanych z Gabriele. Jedni pamiętali ją osobiście, inni wspominali członków swoich rodzin czy sąsiadów, którzy pracowali w jej majątku lub korzystali z udzielanej przez nią pomocy. Hrabina cieszy się do dziś powszechnym szacunkiem. Wiele osób podkreślało, jak ważne jest to, że jej historia powróciła w formie książki.

Myślę, że Gabriele powinna na trwałe zapisać się w świadomości mieszkańców Śląska Cieszyńskiego. W historii świata było wielu dobrych ludzi, ale posiadanie takiej postaci w dziejach własnego regionu to prawdziwy zaszczyt. Do dziś korzystamy z jej działań – choćby z Pawilonu III Szpitala Śląskiego w Cieszynie, który powstał dzięki jej zaangażowaniu i współfinansowaniu. Przez 115 lat istnienia tego miejsca leczono tam tysiące naszych dziadków, babć, rodziców, sąsiadów, współpracowników, dzieci – a być może także nas samych.

I to przecież nie był jedyny obiekt, który powstał z jej inicjatywy. Dlatego uważam, że jako społeczność Śląska Cieszyńskiego powinniśmy jeszcze wyraźniej podkreślać postać hrabiny – choćby poprzez nadanie jej imienia ulicy czy umieszczenie tablicy pamiątkowej. Pielęgnowanie pamięci o dobrych ludziach to wartość sama w sobie.

NG: – Książka została wydana już po polsku, ale zapowiadane są także wersje niemiecka i czeska. Czy takie tłumaczenia są elementem szerszej misji przypomnienia hrabiny także zagranicznym czytelnikom?

JM: - Książka jest już dostępna we wszystkich trzech językach. Zależało mi na tym, by postać Gabriele mogła być szerzej znana również wśród osób posługujących się językiem czeskim, ponieważ w zachodniej części Śląska Cieszyńskiego to właśnie on pełni funkcję urzędową. Choć wielu Zaolziaków zna i używa języka polskiego, są też tacy, którym łatwiej jest czytać po czesku. A przecież hrabina Thun und Hohenstein działała na całym obszarze regionu i współpracowała także ze śląskimi Czechami.

Język niemiecki to z kolei mowa, którą hrabina posługiwała się na co dzień. Potomkowie jej sióstr, Henriette i Fanny, w większości mówią dziś właśnie po niemiecku. Istniał jednak jeszcze inny powód wydania książki w tym języku. Po roku 1945 wiele się zmieniło – niemieckojęzyczni mieszkańcy Śląska Cieszyńskiego w większości zostali zmuszeni do opuszczenia komunistycznej Polski. Osiedlili się w różnych częściach Austrii i Niemiec. Chciałem, aby ta książka przypomniała ich potomkom, skąd się wywodzą, jaką historię miał region ich przodków i jacy ludzie tworzyli dzieje Śląska Cieszyńskiego. Bo to przecież zarówno nasza, jak i ich historia.

Właśnie dlatego nawiązałem współpracę z Towarzystwem Polsko-Austriackim w Warszawie. Mam nadzieję, że dzięki temu uda się dotrzeć również do mieszkających w Austrii niemieckojęzycznych ludzi „stela”.

NG: – Co współcześni mieszkańcy Śląska Cieszyńskiego mogą wynieść z życia hrabiny? Czy te wartości – dobro, pamięć, empatia – są nadal aktualne? Może coś jeszcze?

JM: - Refleksję. Janusz Korczak napisał kiedyś, że „ilekroć odłożywszy książkę, snuć zaczniesz nić własnych myśli, tylekroć książka cel zamierzony osiąga”. Każdy człowiek ma wpływ – choćby na to, jak wychowa swoje dzieci, jaką atmosferę stworzy w pracy, czy jak wpłynie na rozwój miasta, gminy czy regionu. Ale nade wszystko każdy z nas ma wpływ na samego siebie. Nie wiemy, jakie okoliczności spotkają nas w życiu, ale to, jaką postawę wobec nich przyjmiemy, zależy wyłącznie od nas.

Dale Carnegie powiedział: „To nie to, co masz, kim jesteś, gdzie jesteś ani co robisz sprawia, że jesteś szczęśliwy lub nieszczęśliwy. Ważne, co o tym myślisz”.

Gabriele z racji urodzenia przyszła na świat w arystokratycznej rodzinie, odziedziczyła ogromny majątek i potrafiła go jeszcze pomnożyć. A jednak u schyłku życia straciła wszystko, co materialne. Nie utraciła jednak tego, co najważniejsze – godności. Żyła skromnie, w niewielkim pokoju w kamienicy, mierząc się z chorobami i ograniczeniami wieku. Mimo to pozostała otwarta na innych, szczodra i życzliwa.

Mogła skupić się na żalu – że oddała tak wiele, że przeznaczyła fortunę na pomoc innym, a sama skończyła w ubóstwie. Ale nie wybrała tej drogi. Do końca życia pozostała wdzięczna i pogodna. Odeszła jako kobieta szczęśliwa – bo jej serce skupione było na tym, co dobre, a nie na tym, czego już nie miała.

NG: - Czy postać Gabrieli nie została trochę w książce za bardzo wyidealizowana? To portret szyty „pod pomnik”? Czy są jakieś relacje krytyczne o Gabrieli?

JM: - To naturalne, że znane postacie bywają wyidealizowane, przedstawiane w sposób nienaturalny. A przecież życie wygląda inaczej – raz robimy coś dobrego, innym razem popełniamy błędy. Gabriele również nie była doskonała. Jej życie nie było wolne od trudnych doświadczeń i potknięć.

Wydaje się na przykład, że jej małżeństwo nie należało do udanych. Być może nie tego oczekiwała, może nie popierała wszystkiego, co robił jej mąż, a może sama przyczyniła się do tego, że Felix coraz częściej wybierał Wiedeń zamiast Kończyc. Jak śpiewał Karel Gott: „Život není jen černá a bílá. Žije v mnoha barvách” („Życie nie jest czarne ani białe. Żyje w wielu barwach”).

Najtrudniejszym doświadczeniem był jednak los jej syna, Erwina, który w czasie II wojny światowej dopuścił się niewyobrażalnych zbrodni na terenach dzisiejszej Słowacji. Wiemy, że Gabriele nie akceptowała jego wyborów. Możliwe jednak, że nie wyrażała swojego sprzeciwu wystarczająco stanowczo. A może kierowała się uczuciem matki, próbując w jakiś sposób usprawiedliwić syna – tego nigdy się już nie dowiemy.

Jedno pozostaje pewne: całym swoim życiem hrabina udowadniała, że kierowała się szlachetnością i wartościami. W dzisiejszych czasach taka postawa bywa postrzegana jako „idealizowanie” człowieka, który naprawdę starał się żyć dobrem. Ale właśnie taka była Gabriele – nie idealna, nie wolna od błędów, lecz po prostu dobra.

NG: – „Nonkonformista” był Twoim debiutem, a teraz pojawia się historia hrabiny. Czy masz już w planach kolejny temat odnalezionych lokalnych bohaterów?

JM: - Mam swoją specjalną „półeczkę” z materiałami o dziesiątkach lokalnych bohaterów, które czekają na wykorzystanie. Staram się wspominać o niektórych z nich w publikacjach, które wydaję, ale nie zawsze jest to możliwe – zbyt wiele wątków mogłoby rozmyć główną oś powieści.

Obecnie pracuję nad kontynuacją Nonkonformisty. Fabuła osadzona jest w latach 1911–1914 na Śląsku Austriackim. Oprócz historycznych smaczków, tym razem główny bohater będzie mocno zagłębiać się w temat wpływu emocji na ludzkie zachowania i poglądy. Okres bezpośrednio poprzedzający wybuch I wojny światowej dostarcza wyjątkowo wielu przykładów tego, jak brak kontroli nad naturalnymi emocjami może prowadzić do dramatycznych konsekwencji.

NG: - Gdzie można zakupić książkę?

JM: - Zapraszam na stronę Wydawnictwa Latzel (www.latzel.pl) gdzie można kupić książkę, ale też przeczytać bezpłatnie moje opowiadania. Oprócz tego z wielkim docenianiem współpracuję z Księgarnią Piastowską, Kornelem, Ambasadą Księstwa Cieszyńskiego w Ustroniu, Księgarnią Troszok w Wiśle, Marketem Rema w Istebnej oraz z siecią Empik. W tych miejscach można znaleźć „Dobrą Panią”. Wersja niemiecka i czeska jest dostępna tylko na stronie wydawnictwa. To jest też niezły pomysł na prezent dla naszych przyjaciół posługujących się tymi językami. Warto poszerzyć ich wiedzę o naszym regionie i ludziach, którzy żyli między nami.

NG: - Kiedy i gdzie odbędą się spotkania autorskie?

JM: - We wrześniu startuję ze spotkaniami od Sanoka (woj. podkarpackie). Odbędzie się ono w piątek, 5 września o 16:30 (Interpiano). W sobotę (6 września) spotkanie odbędzie się w Bibliotece Gminnej w Zebrzydowicach (g. 16:00), w poniedziałek (8 września, g. 17:00) w Bibliotece Miejskiej w Cieszynie, a we wtorek (9 września, g. 17:00) w Bibliotece w Hażlachu. W kolejnych miesiącach spotkania odbędą się także w Istebnej oraz Karwinie.

 

KONKURS!

Do wygrania książka Jonasza Milewskiego „Dobra Pani w złym świecie”. Zadanie konkursowe: napisz  w komentarzu poniżej, dlaczego to do Ciebie książka powinna trafić. Nagrodzimy najciekawszą odpowiedź. [Uwaga – nie wysyłamy wygranej, książka będzie do odbioru w Cieszynie lub Skoczowie po uzgodnieniu]. Konkurs trwa do 4 września br. Rozwiązanie konkursu w piątek, 5 września br.

 Konkurs zakończony!

Książkę zdobywa romuald.saletra. Gratulujemy! Informację o sposobie odbioru książki wyślemy emailem.

 

NG

 

źródło: ox.pl
dodał: NG

Komentarze

1
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze internautów. Wpisy niezgodne z regulaminem będą usuwane.
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Zobacz regulamin
2025-09-04 18:03:36
romuald.saletra: Konsekwentnie i wytrwale od lat przypominam lokalnej społeczności m.in. w sekcji komentarzy na PORTALU OX.PL o postaci Gabrieli von Thun und Hohenstein, co czynię w związku z pojawiającymi się artykułami poruszającymi tematy regionalne i historyczne. Zawsze zwracam uwagę na (przypominam) wzorową patriotyczną postawę „Dobrej Pani” w czasie II wojny światowej, jej zaangażowanie w działalność społeczną i charytatywną (np. na sfinansowanie budowy jednego z pawilonów obecnego Szpitala Śląskiego w Cieszynie, którego powstanie i rozwój błędnie przypisuje się wyłącznie jednej postaci, z pomięciem licznego grona pozostałych różno-wyznaniowych donatorów). Swego czasu wskazywałem na brak odpowiedniego upamiętnienia Hrabiny na terenie Kończyc Wielkich, co z czasem zostało nadrobione przez miejscowego wójta. // https://telewizja.ox.pl/mozesz-sobie-zrobic-zdjecie-z-hrabina,60419 //
Musisz się zalogować, aby móc wystawiać komentarze.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.
To również może Ciebie zainteresować:
Ostatnio dodane artykuły: